expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 30 października 2009

Bursztynowa jesien ze sloiczka



Lubie w sobotni czy niedzielny poranek zjesc na sniadanie swieza bulke z dzemem, popic ja aromatyczna, czarna kawa. Nigdzie sie wtedy nie musze spieszyc, nic nie musze robic, delektuje sie chwila, bo wiem, ze przeciez nie bedzie trwac wiecznie. Mam ochote ja zatrzymac, ale to przeciez niemozliwe.
Moze wlasnie dlatego uleglam pokusie i w tym roku jak jeszcze nigdy zamienilam sklepowy dzem, na taki ktory wychodzi spod mych rak.
W kilku sloiczkach zamknelam smaki i aromaty lata. Teraz zamykam ostatnie promienie slonca, bo slonce w tym tygodniu bylo dla nas naprawde hojne. Chwilami czulam sie tak, jakby zaraz miala przyjsc wiosna zamiast szarej jesieni czy mroznej zimy. Taka aura dodawala mi sil i ochoty do dzialania, wiec bez wiekszego wysilku przeszukalam ponownie moj magiczny schwek i z kilkoma pustymi sloiczkami powedrowalam do kuchni. A tam powstawal moj cudowny dzem z dyni i poparanczy. Jego aromaty wirowaly w powietrzu, wypelnialy powoli caly dom swa slodycza. Teraz ja zamykam je w malym sloiczku.
Gdy za pare tygodni otowrze go na sniadanie pewnie za oknem bedzie juz pochmurno i szaro, i wtedy przypomni mi sie piekna, pelna cieplych barw jesien, bursztynowa i zlota jak moj dziesiejszy dzem.



Dzem z dyni i pomaranczy

skladniki:
  • 1kg dyni pokrojonej w kostke
  • 1/4 szklanki wody
  • 2-3 pomarancze pokrojone w kostke bez bialych czesci
  • 100-200g brazowego cukru
  • sok z polowy cytryny
  • otarta skorka z 2 pomaranczy
  • cynamon
  • strarty imbir

wykonanie:
Dynie zalewamy woda i gotujemy do miekkosci.
Z pomaranczy scieramy skorke, a pomarancze kroimy na kawalki pozbawiajac je bialych blonek. Dodajemmy do miekkiej dyni, wsypujemy cukier. Ilosc cukru zalezna jest od slodkosci jaka chcemy uzyskac. Wszystko gotujemy tak dlugo az odparuuje caly plyn, a dzem uzyska odpowiednia konsystencje. Ja umiescilam garnek w piekarniku (200°C na 1 godzine).
Gdy chcemy aby dzem byl bardziej jednolity mozemy go lekko zmiksowac.
Pod sam koniec dodajemy starta skorke z pomaranczy, imbir i cynamon do smaku.
Jeszcze goracy dzen przekladmy do wyparzonych sloiczkow, zakrecamy, odwracamy do gory dnem i odstawiamy do wystygniecia.


Dzem ten przygotowalam w ramach Festiwalu dyni organizowanego przez Bez oraz akcji Spizarnia organizowanej przez Pele



poniedziałek, 26 października 2009

Dynia w zupie




Na naszej ulubionej fermie trwa wlasnie swieto dyni, to zupelnie tak jak na naszych blogach gdzie ciagle trwa Festiwal dyni.
Viki w koncu doczekala sie wielkiej dyni, ktora usmiecha sie do nas juz z autostrady. Znika mam na chwile z oczu gdy zjezdzamy z glownej drogi by pokonujac kilka zakretow dotrzec na miejsce. Wszedzie pelno jest cudownych dyni, maja rozne ksztalty, sa duze i male, pomaranczowe i zielone. Prawdziwe dyniowe szalenstwo.
Nie mozemy wrecz nacieszyc oczu, a Viki pewnie kazda z nich zapakowalaby do kosza. Niestety nie mozemy ich wszystkich kupic, za to wybieramy dwie bardzo ladne i zgrabne. Juz teraz wiem, ze beda wspanialym skladnikiem zup, ktore postanowilam zrobic juz jakis czas temu. Zanosi sie na prawdziwe swieto dyniowej zupy w naszym domu.


Pierwsza propozycja to bardzo lekka, przyjemna w smaku zupa z dodatkiem jablka.




Zupa z dyni z jablkiem

skladniki:
900g dyni
1 jablko (smith, golden albo granny)
1 szalotka
1 marchewka
30g masla
bulion warzywny
smietana
galka mszkatalowa
sol, pieprz

wykonanie:
Dynie obieramy i kroimy w kostke.
Na patelni rozgrzewamy maslo i podsmazamy na nim przez 4 minuty posiekana szalotke i marchew pokrojona w talarki. Nastepnie dodajemy dynie i zalewamy wszystko bulionem tak by warzywa byly calkowicie pokryte plynem. Gotujemy na srednim ogniu pod przykryciem przez 20 minut. W tym czasie dynia powinna sie rozgotowac. Warzywa miksujemy, dolewamy odrobine smietany. Wszystko doprawiamy do smaku galka, sola i pieprzem.
Jablko obieramy i kroimy w kostke, a nastepnie podsmazamy na masle. Tak przygotowane jablko nakladamy na dno miseczek i zalewamy zupa. Podajemy od razu.
Smacznego!

zrodlo: Maxi cuisine pazdziernik/listopad 2009

Druga propozycja to zupa bardzo sycaca i rozgrzewajaca w sam raz na chlodne dni.

Zupa marokanska z dynia i soczewica

skladniki:
1 lyzka oliwy
1 cebula - drobno posiekana
1 roztarty zabek czosnku
2 lyzki mielonego kminu
1 lyzka przyprawy marokanskiej
6 szklanek bulionu warzywnego
1 kg dyni pokrojonej w kostke
1 duzy pokrojony ziemniak
1 szklanka czerwonej soczewicy
sol, czarny pieprz
szczypiorek do dekoracji

wykonanie:
Na srednim ogniu rozgrzac na patelni oliwe, podsmazyc cebule i czosnek. Dodac orzyprawe marokanska, zmielony kmin, dynie, soczewice, ziemniak i bulion. Wszystko doprowadzic do wrzenia i gotowac na malym ogniu 30 minut.
Gdy warzywa breda juz miekkie zmiksowac zupe na krem, doprawic sola i pieprzem.
Na talerzu udekorowac szczypiorkiem. Podawac z grzankami.

zrodlo: ksiazka "Inspiracje kulinarne"




Moje inne dyniowe zupy:

Zupa z dyni z parmezanem
Zupa z dyni na bazie ziemniakow

sobota, 24 października 2009

Buleczki z Hotelu Parker House w Bostonie czyli Weekendowa Piekarnia # 48

Ciesze sie bardzo, ze w tej edycji Weekendowej Piekarni udalo mi sie przylaczyc do wspolnego pieczenia. Przyznaje, ze sprawia mi to coraz wiecej radosci.
Tym razem radosc z tych buleczek miala tez Viki, ktora brala czynny udzial w ich pieczeniu. Wlasciwie ograniczyla sie do jednaj czynnosci, ale jakze waznej :D Z wielkim poswieceniem smarowala buleczki maslem, a potem gdy juz wyciagalam je z piekarnika to wlasnie Viki probowala ich jako pierwsza. Buleczki byly jeszcze gorace gdy niepostrzezenie jedna z nich zniknela razem z Viki za drzwiami kuchni. Po chwili winowajczyni wrocila proszac o nastepna.
Przyznam, ze dluzej na nie czekalysmy niz zjadalysmy. Buleczki znikaly w oka mgnieniu i byly naprawde bardzo smaczne.

Ciesze sie tez, ze ten odcinek WP przypada w dokladnie drugie urodziny mojego skromnego bloga.
Poczatek byl dosc ciezki przyznaje, ale od tamtej pory wiele sie zmienilo, zmienil sie przede wszystkim moj blog.
Z tej okazji chcialabym podziekowac tym ktorzy do mnie zagladaja i tym, ktorzy pozostawiaja swoje komentarze, ktore sprawiaja mi wiele radosci i sa dowodem Waszej sympatii.




Buleczki z Hotelu Parker House w Bostonie
skladniki:
1 lyzeczka drozdy instant (10g swiezych)
125 ml mleka letniego
30g plynnego masla
15g plynnego masla do smarowania
1 lyzka cukru
1 lyzeczka soli
1 jajko
280g maki pszennej

wykonanie:
Drozdze rozpuszczamy w polowie mleka i odstawiamy na 5 minut.
Reszte mleka mieszamy z 30g masla, jajkiem i cukrem.
Make mieszamy ze sola, dodajemy do niej rozpuszczone drozdze i reszte skladnikow. Zagniatamy do chwili jak powstanie gladkie i elastyczne ciasto. Wkladamy do miski wysmarowanej maslem i odstawiamy na 1,5 godziny az podwoi swoja objetosc.
Po tym czasie ciasto rozwalkowac na prostokat o wymiarach 20x40cm. Pociac go na 4 paski o szerokosci ok. 5 cm, a nastepnie kazdy pasek podzielic na 4 czesci. W ten sposob otrzymamy 16 prostokatow.
Kazdy prostokat smarujemy stopionym maslem i skladamy na pol posmarowana strona do srodka. Prostokaty skladamy tak by wierzchnia czesc wystawala o 1 cm i ukladamy je na blasze dosc luzno jeden za drugim, tak by opieraly sie o ta wystajaca czesc.
Odstawiamy na 30 minut . Calosc znow smarujemy stopionym maslem.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 220°C przez okolo 15-20 minut az sie zrumienia.

Buleczki najlepiej smakuja gdy sa jesszcze cieple.


Za ten wspanialy przepis dziekuje Atince, ktora byla gospodynia 48 juz edycji WP

piątek, 23 października 2009

Placuszki dyniowo-ziemniaczane



Dla tych, ktorzy zagladaja do mnie regularnie nie jest tajemnica, ze lubie placuszki roznego rodzaju. Nic wiec dziwnego, ze i tym razem chce podzielic sie z Wami kolejnym przepisem na nie. Tym razem beda to placuszki jesienne, bo przygotowane z prawdziwie jesiennych warzyw: dyni i ziemniakow.
O ile ziemniaki uwielbiam od zawsze, o tyle z dynia zaprzyjaznilam sie dopiero rok temu w czasie Festiwalu dyni. Moja dyniowa przygoda zaczela sie od zupy, ale zaraz potem zaczelam probowac jej w innych potrawach.
Minal rok i znow mamy dyniowe swieto, ktorego gospodynia podobnie jak przed rokiem jest Bea. Poniewaz to dzieki Niej i Jej wspanialej akcji polubilam dynie, to pomyslalam sobie, ze na otwarcie przygotuje cos innego niz zupa. Na nia jeszcze bedzie czas ;)
Przepis znalazlam w zakupionej przypadkiem francuskiej gazetce "Maxi cuisine 10/11 2009" i od razu mialam ochote go wyprobowac. Wprowadzilam jednak pare zmian mi. zastepujac ziemniakami cukinie, ktorej akurat nie mialam.
Zapraszam wiec na moje jesienne placuszki, czestujcie sie :)



Placuszki z dyni i ziemniakow

skladniki dla 2 osob:
3 srednie ziemniaki
300g dyni
brokul - okolo 125g
1 jajko
2 lyzki maki
1 cebula
sol, pieprz
galka muszkatalowa
pare galazek tymianku

wykonanie:
Brokul myjemy, dzielimy na male rozyczki i wrzucamy do gotujacej sie wody na 5 minut. Odsaczamy.
Dynie obieramy, kroimy w kostke i podobnie jak brokul gotujemy we wrzatku przez okolo 10 minut. Odcedzamy i robimy puree. Poniewaz dynia bedzie bardzo wodnista mozemy puree wysuszyc na rozgranej patalni.
Ziemniaki obieramy i scieramy na tarce o srednich oczkach.
Laczymy ze soba brokul, ziemniaki i dynie. Dodajemy posiekana i podsmazona wczesniej cebulke. Doprawiamy sola, pieprzem i galka. Dodajemy jajko, make i tymianek.
Formujemy rekoma male placuszki i smazymy je na oliwie z obu stron na zloty kolor.

Placuszki podajemy gdy sa jeszcze cieple. Najlepiej smakuja ze sosem pomidorowo-cebulowym albo z chutney'em cebulowym.



Przepis zamieszczam w ramach "Ziemniaczanego sezonu 2009" zorganizowanego przez Olge Smile oraz "Festiwalu dyni", ktorego gospodynia jest Bea.


poniedziałek, 19 października 2009

Lekkie jak puch ciasto z bananami



Gdy w naszym domu pojawia sie ciasto to jest to znak, ze albo spodziewamy sie gosci na popoludniowej kawie czy herbacie, albo ze mam chandre. Na ta druga sprawdzaja sie wspaniale wypieki czekoladowe, po ktorych z jednej strony czuje sie duzo lepiej, ale tez jest mnie nieco wiecej ;) Nie umiem sie pohamowac i nigdy nie poprzestaje na jednym kawaleczku takiego ciasta. Pozniej wage omijam wielkim lukiem i z trudem mobilizuje sie do cwiczen. Ale poki co nie bedzie dzis o ciescie czekoladowym.
Jak sie latwo wiec domyslic bedzie o wypieku przygotowanym z mysla o naszych przyjaciolach. Zawsze dosc starannie wybieram specjal, ktorym chce poczestowac mioch gosci. Tym razem w oko wpadl mi przepis, ktory znalazlam w styczniowym numerze "Pieprz i sol"(wprowadzilam nieco zmian). Pomyslalam, ze takie lekkie jak chmurka ciasto, choc nieco kaloryczne, bedzie w sam raz. Nie pomyslilam sie!
A wielka milosniczka slodyczy, moja Corka, byla ciastem tak zachwycona, a swoje och! i ach! wyglaszala juz w trakcie jedzenia :D Mam nadzieje, ze i Wam to ciasto zasmakuje wiec sie czestujcie :)



Ciasto/Tort z bananami

skladniki na biszkopt:
  • 3 jajka
  • 90g cukru
  • 50g maki pszennej
  • 50g maki ziemniaczanej
  • 1 lyzeczka proszku do pieczenia

skladniki na mase:
  • 9 lyzeczek zelatyny
  • 300g jogurtu naturalnego
  • 600 ml smietany kremowki
  • 150g cukru
  • sok z polowy cytryny
  • okolo 6 lyzek mleka
  • 2 opakowania cukru waniliowego
  • 4 banany
  • 2-3 lyzeczki kakao
  • 1 utrwalacz do smietany

wykonanie:
Jajka zmiksowac z cukrem na puszysta mase, nastepnie dodac make i proszek do pieczenia. Dokladnie wymieszac. Ciasto przelac na tortownice (26cm) wylozona papierem do pieczenia. Piec w piekarniku nagrzanym wczesniej do 180°C przez 20 minut. Wystudzic.

Biszkopt przelozyc na platerke i spiac obrecza tortownicy (28cm) Boki tortownicy najpierw nasmarowac maslem i oblozyc papierem do pieczenia. Jesli ktos nie dysponuje obrecza o takich wymiarach moze uzyc obreczy od pieczenia biszkoptu.

3 banany obrac ze skorki i przeciac wzdluz na pol.
Mleko podgrzewamy i rozpuszczamy w nim zelatyne. Jesli zelatyna nie bedzie sie chciala rozpuscic w tej ilosci mleka mozna dolac odrobine.
Jogurt wymieszac z cukrem waniliowym, sokiem z cytryny.
500ml kremowki ubic na sztywno z cukrem, dodac mase jogurtowa i rozpuszczona zelatyne.
Odrobine masy wylac na biszkopt, rownomiernie rozprowadzic. Nastepnie ulozyc na niej banany. Gdy masa zacznie sie scinac rozprowadzic ja na biszkopcie z bananami. Odstawic do lodowki na minimum 4 godziny.

Przed podaniem sciagnac obrecz z pergaminem. Wierzch ciasta posypac 2 lyzeczkami kakao.
100ml smietany ubic z usztywniaczem do smietany i udekorowac ciasto za pomoca szprycy. Banana obrac, obtoczyc w kakao, pokroic na plastry, skropic sokiem z cytryny by nie sciemnialy i poukladac na rozyczkach ze smietany.

Smacznego!

Ciasto bierze udzial w konkursie Ciasto na niedziele zorganizowanym przez Mikser Kulinarny



piątek, 16 października 2009

Chleb mleczny na Dzien Chleba



Czasem trzeba tak niewiele by szarny i deszczowy dzien przemienic w swieto. Czasem wystarczy tylko upiec chleb. Jego cieplo i zapach wypelniaja powoli caly dom. Niecierpliwie czekam az wystygnie, by w koncu moc pokroic go na kanapki.
Moj dziesiejszy chlebek, choc maly, to dla mnie i tak jest wyjatkowy. Wszak nie co dzien pieke chleb, nie pieke go nawet od swieta. Zawsze cos mnie hamuje, a to strach przed zakwasem, a to brak odpowiedniej maki, ale na Swiatowy Dzien Chleba, ktory przypada wlasnie dzis, wyszukalam cos prostego, cos co musialo sie udac. Przepis znalazlam w Pracowni Wypiekow Liski, a zachecona Jej slowami przystapilam do dziela. I choc nie jest to pierwszy chleb w moim zyciu jaki upiekalam to i tak mam wielka satysfakcje i czuje wielka radosc, ze zrobilam go sama, ze upieklam go wlasnie dzis.
Dziekuje Lisko :)



Chleb mleczny - Pain au lait

skladniki:
210ml mleka
2 lyzeczki suchych drozdzy instant
350g maki pszennej
10g miekkiego masla
1 mala lyzeczka soli
1 lyzeczka cukru
1 lyzeczka soku z cytryny

wykonanie:
W lekko podgrzanym mleku rozpuszczamy drozdze. Wlewamy do miski, do ktorej dodajemy pozostale skladniki. Wyrabiamy recznie lub mikserem.
Odstawiamy na 30-40 minut do wyrosniecia.
Foremke keksowke o wymiarach 10x15 cm (ja uzylam 8x24cm) smarujemy maslem i wysypujemy bulka tarta. Formujemy z ciasta bochenek, przekladamy do foremki i odstawiamy na kolejne 30 minut by wyrosl.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180°C przez okolo 30 minut.
Po upieczeniu studzimy na kratce.
Chleb mozna tez piec na kamieniu lub na blasze wylozonej papierem. Wtedy formujemy z niego okragly bochenek.
Smacznego!


czwartek, 15 października 2009

Suflet ziemniaczany





Suflet lekki jak piorko, niczym puch. Jest jak delikatny powiew wiatru. I choc jesienny wiatr do delikatnych nie nalezy, ja dzis gotuje na przekor pogodzie. Zamknelam szczelnie okna wiec niestraszne mi ani wiatry, ani dzisiejszy chlod. Dzis w moim domu jest przyjemnie i cieplo, a moje danie lekkie jak chmurka.

Gdy robilam swoj pierwszy suflet w zyciu byla to totalna katastrofa. W piekarniku prezentowal sie wspaniale. Gdy go wyciagalam bylam pewna, ze wzbudzi podziw M, ale w chwile pozniej nagle moj cudowny suflet najzwyczajniej w swiecie upadl. Nie byl wcale taki zachwycajacy jak sie tego spodziewalam. Totalne niepowodzenie!
I wlasnie wtedy odkrylam sekret udanego sufletu, ktory tkwi w prawidlowo ubitej pianie, ktora dodajemy do ciasta tuz przed nalozeniem go do foremek. Od tamtej pory suflet mi nie straszny i po dzis dzien robie go bez strachu, ze nagle opadnie jak jesienne liscie z drzew.



Suflet ziemniaczany

skladniki na 3 porcje
300g maczytych ziemniakow
3 jajka
50g szynki
25g parmezanu
60g masla
sol, bialy pieprz
galka muszkatalowa

wykonanie:
Ziemniaki szorujemy, a nastepnie gotujemy w mundurkach. Po ugotowaniu nalezy je obrac i jeszcze cieple przecisnac przez praske.
Dodajemy 50g masla, ktore powinno sie ladnie polaczyc z cieplymi ziemniakami. Potem dodajemy zoltka, pokrojona w kostke szynke i starty drobno parmezan. Doprawiamy sola, pieprzem i galka.
Bialka ubijamy na piane. Piana nie moze byc ani zbyt mocno ubita, ani za slabo.
Ubite bialka laczymy z masa ziemniaczana. Najpierw dodajemmy 1/3 piany, delikatnie mieszamy, a natepnie dodajemy reszte bialek. Delikatnie laczymy calosc.
Foremki do sufletow dokladnie smarujemy pozostalym maslem i wypelniamy je ciastem. Ciasto nakladamy dokladnie na srodek foremek, nie wyrownujemy do brzegow, nie gladzimy.
Aby suflet lepiej wyrosl nalezy zrobic palcem rowek wzdluz brzegow foremki.
Foremki wkladamy do piekarnika nagrzanego wczesniej do 180°C i pieczemy przez 20-25 minut. Suflet powinien sie ladnie zrumienic. W czasie pieczenia nie otwieramy piekarnika!
Prawidlowo zrobiony suflet nie powinien nam upasc po upieczeniu.
Podajemy ze salatka np z rukoli i parmezanu lub z mlodego szpinaku.
Smacznego!



Przepis zamieszcaam w ramach zabawy "Ziemniaczany sezon 2009" zorganizowanej przez Olge z blogu Smak imprezy


wtorek, 13 października 2009

Czekolada jest dobra na wszystko



Dzis wyszlo slonce, no w koncu.
Ale jeszcze kilka dni temu niebo zasnute bylo szarymi chmurami. Opatulona w gruby sweter zasiadlam na kanapie. Nie pomogla filizanka goraczej herbaty. Nadal bylo zimno i nieprzyjemnie.
Na taki dzien jak ten najlepsza jest czekolada. Ona poprawia mi zdecydowanie nastroj.
Wlasnie wypatrzylam na blogu Moje wypieki przepis na proste ciasto czekoladowe, ot takie brownies. Przyszykowalam foremke i zaczelam odmierzac skladniki. Starannie polaczylam je ze soba. W kuchni unosil sie delikatny zapach czekolady, nic wiec dziwnego, ze zaraz znalazla sie przy mnie Viki. Jak zawsze byla gotowa na wylizywanie miski. Buzia od razu sie Jej rozpromienila :D
Przyznam, ze i ja chetnie powyjadalam to pyszne ciasto, jak zawsze zreszta. Wlalam zawartosc miski do foremki i nagle niespodzianka! Zajeta wyjadaniem nie zauwazylam jak Viki majstrowala przy foremce i rozpiela mi tortownice. Na szczescie szybko uratowalam ciasto zanim cale wycieklo na blat.
W krotce tortownica znalazla sie w piekarniku. Zrobilo sie cieplej. Z kolejna filizanka herbaty w dlonich znow zasiadlam na kanapie. Z kuchni dochodzil przyjemny aromat czkolady i cieplo bijace od piekarnika. Zrobilo sie tak przyjemnie, ze zupelnie odlecialam. Zapomnialam o calym swiecie rozkoszujac sie cudowna wonia ciasta. I nagle slysze "Kochanie tu sie chyba cos pali!" O matko! (w oryginale bylo to slowo raczej malo eleganckie ;) )
Natychmiast znalazlam sie w kuchni by ratowac moje ciasto. Wiecej bylo zamieszania niz strat :) Ciasto przezylo, ale tylko na chwile, bo dosc szybko zostalo zjedzone.


Bezmaczne ciasto czekoladowo-orzechowe

skladniki:
  • 35g kakao
  • 80ml goracej wody
  • 150g roztopionego masla
  • 150g roztopionej gorzkiej czekolady
  • 100g zmielonych orzechow laskowych
  • 230g ciemnego cukru brazowego
  • 4 jajka
  • 1 lyzka kakao do dekoracji

wykonanie:
Kakao wymieszac z goraca woda do gladkosci. Dodac stopione maslo, czekolade, cukier, orzechy i zoltka. Calosc zmiksowac.
Bialka ubic na sztywna piane i dodac delikatnie do masy czekoladowej.
Blaszke (19x20cm) lub mala tortownice wylozyc papierem do pieczenia. Przelac do niej ciasto. Piec w temperaturze 180°C przez okolo 60-70 minut. Wyjac z piekarnika i wystudzic 15 minut. Przelozyc na talerz do gory dnem, sciagnac papier do pieczenia i udekorowac kakao.
Smacznego!

poniedziałek, 5 października 2009

Na niepowodzenia - ciasto ze sliwkami



Gdy spogladam przez okno i widze padajacy od rana deszcz czuje sie przygnebiona. Ostatnio to wlasnie taka jesien, zimna, mokra i wietrzna, gosci w mojej okolicy.
W domu zas powaznie chore dziecko. Nic nie idzie jak trzeba :(
A mialo byc tak pieknie. Jeszcze w tamtym tygodniu poczynilismy plany wyjazdowe. To mial byc cudowny weekend za miastem. Ale zamast za miasto my jechalismy do szpitala. Po paru godzinach na szczescie wrocilismy do domu, ale z wycieczki nici.
Do tego nagle popsula sie pogoda. I tak uziemieni zostalismy w domu.
Przez cala sobote i niedziele wiatr szalal w koronach drzew. Przez okno patrzylismy jak gna sie na wszystkie strony. Nawet w domu bylo czuc to nieprzyjemne zimno.
Dla poprawy humoru upieklam ciasto. Mialo byc pyszne, takie ze sliwkami. Ale nawet ono postanowilo sie nie udac. Mimo to zjedlismy je calusienkie, a ze bylo bardzo smaczne zrobilam drugie podejscie. Tym razem ciasto wyszlo jak powinno. Mieciutkie, lekko slodkie i wilgotne od sliwek. Doskonale do popoludniowej kawy czy herbaty (u mnie jak zwykle do filizanki aromatycznej herbaty)



Ciasto ze sliwkami

skladniki:
  • 2 szk cukru pudru - dalam 1,5 szk
  • kostka masla - dalam 200g
  • 12 lyzek maki pszennej
  • 2 lyzki maki ziemniaczanej
  • 6 jajek - dalam 5
  • 3 lyzeczki proszku do pieczenia - dalam 2
  • 1 szk mleka - dalam 0,5 szk
  • cukier waniliowy
  • 500g sliwek

wykonanie:
Maslo utrzec lub ubic mikserem z cukrem pudrem na pulchna mase. Dodac cukier waniliowy, nastepnie dodawac po jednym zoltku na przemian z maka i proszkiem do pieczenia. Wlac mleko. Bialka ubic na sztywna piane i na koncu dodac do ciasta.
Ciasto wylozyc na blache lub tortownice wylozona papierem do pieczenia. Na wierzchu poukladac sliwki przeciete na pol, przecieta strona ku gorze.
Piec w temperaturze 180°C przez okolo godzine. Ja pieklam ponad godzine.
Po wystudzeniu posypac cukrem pudrem.
Smaczneg!



czwartek, 1 października 2009

Przetwory sliwkowe



Ja i przetwory to dosc nietypowe zestawienie. Nigdy przedtem sie za takowe nie bralam, az do tego roku.
Sama nie moge w to uwierzyc, ale to juz kolejny raz gdy znikam w moim magicznym schowku w poszukiwaniu sloiczkow. Przestawiam to i owo w nadziei, ze jednak cos znajde. Nie sadzilam, ze to bedzie tak trudne zadanie, to trudniejsze niz przygotowanie powidel, ktore chcialam do nich ponakladac.
Przez kilka dni z rzedu karmilam rodzine roznymi rarytasami sloiczkowymi, ktore znalazlam w schowku, by moc przystapic do dziela. W koncu udalo sie!
Z zapasem sliwek i innych potrzebnych mi skladnikow zamknelam sie w kuchni, gdzie kroilam, wazylam, smazylam, az w koncu zaczelam wyjadac.
Sliwki w czekoladzie, na ktrore przepis znalazlam na blogu "Bea w kuchni", okazaly sie tak pyszne, ze nagle znalazlam kompana do wyjadania w osobie mojej Corki. Musialam szybciutko ponapelniac sloiczki, bo jeszcze troche nic by nie zostalo. Dzieki temu ta zima bedzie bardzo slodka i czekoladowa.
Zachecona sukcesem sliwek w czekoladzie, za namowa mojej Mamy, zrobilam jeszcze jedne powidla sliwkowe z lekkim aromatem orzechowym. Wykorzystalam fakt, ze zostalo mi sie troszke pustych sloiczkow.
W ten oto sposob moge z czystym sumieniem stwierdzic, ze sliwkowe smaki i aromaty beda nam towarzyszyly do nastepnej jesieni, kiredy to pewnie znow bede szalala w kuchni z kolejnymi przepisami.



Sliwki w czekoladzie

skladniki:
  • 2,5 kg wypestkowanych dojrzalych sliwek wegierek
  • około 700 - 800 g cukru
  • 2 opakowania cukru z wanilia lub nacieta laska wanilii - opcjonalnie
  • 50 - 100 g kakao Deco Morreno - moze byc inne
  • 1 tabliczka 100 g gorzkiej lub deserowej czekolady - najlepsza z zawartoscia 70% kakao

wykonanie:
Sliwki zemlec w maszynce do miesa, smazyc, dodajac cukier, do uzyskania pozadanej konsystencji. Pod koniec smazenia dodac kakao i polamana czekolade. Smazyc jeszcze kilka minut. Przekladać do wyparzonych sloiczkow, zamknac wyparzonymi pokrywkami i studzic ustawione do gory dnem.



Powidla sliwkowe

skladniki:
  • 2,5 kg sliwek
  • 6 orzechow wlaskich w lupinie
  • 1 cytryna
  • 500g cukru - w oryginale bylo 700g
  • 6-7 gozdzikow

wykonanie:
Sliwki kroimy na cwiartki, zasypujemy je cukrem. Dodajemy do nich orzechy wloskie w lupinie i cytryne pokrojona na cwiartki oraz gozdziki. Mozna dodac gozdziki w calosci, ja zmiazdzylam je w mozdzierzu. Wszystko razem mieszamy i smazymy do uzyskania odpowiedniej konsystencji.

Najlepiej wlozyc sliwki do takiego naczynia, ktore mozna uzywac w piekarniku. W ten sposob sliwki pieczemy w temperaturze okolo 200°C, mieszamy od czasu do czasu. Dzieki temu kuchenka nie bedzie brudna ;)
Przed wlozeniem powidel do sloikow wyciagamy orzechy i cytryne. Gdy powidla sa gorace wystarczy tylko zakrecic sloiki i odstwaic je do wystygniecia do gory dnem.

smacznego!

Przepis dodaje do akcji Spizarnia organizowanej przez Pele