expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 28 sierpnia 2010

To jeszcze nie koniec...



... i nie mysle tu wcale o lecie, choc ostatnie dni sa iscie jesienne.
Ja zas pisze o cukini, ktora wyjatkowo pieknie obrodzila w tym roku w naszym ogrodzie. Tego lata to ona jest niekwestionowana krolowa mojej kuchni i cos czuje, ze jeszcze dlugo tak pozostanie. Na dzialce ciagle jeszcze pelno jest malutkich cukini, ktore stopniowo beda rosnac i dojrzewac.



Przyznam, ze pierwszy raz spotkalam sie z takim urodzajem. To sprawia, ze ciagle poszukuje nowych inspiracji na smaczne dania z cukinia w roli glownej. Niestety brak czasu sprawil, ze wiele z nich nie pojawilo sie na blogu.
Pojawi sie za to teraz pyszna przekaska lub jak ktos woli danie z makaronu i cukinii.
Wlasciwie przepis na cukiniowy farsz zamiescilam juz przy okazji wytrawnego crumble, ktore tym razem wykorzystalam w zupelnie inny sposob.



Muszle z nadzieniem cukiniowo-smietankowym

skladniki:
makaron muszle okolo 20 sztuk
farsz cukiniowy

wykonanie:
Makaron gotujemy al dente.
W miedzy czasie przygotowujemy farsz z cukini i serka. Po odcedzeniu makaronu napelniamy muszle farszem.
Muszle najlepiej smakuja na cieplo, ale mozna podac je rowniez na zimno.
Smacznego!

niedziela, 22 sierpnia 2010

Ciasto pelne aromatu


Ostatnio poczulam, ze lato dobiega konca. Ten fakt przyjmuje z wielkim smutkiem. Dni sa krotsze, noce chlodniejsze. Akurat ten ostatni fakt mnie cieszy, bo lubie spac w chlodzie, przy otwartm oknie. Martwie sie zas tym, ze i dni nie sa juz tak cieple jak jeszcze niedawno. Lato zdaje sie powoli odchodzic ustepujac miejsca jesieni. Lubie jesien, ale jeszcze nie teraz.
Wczorajszy dzien znow byl cieply. Pojachalismy za miasto by tam cieszyc sie przyjemnymi promieniami slonca, ktore ogrzewalo nasze twarze i ramiona.
Z radoscia ogladalam brzoskwinie dojrzewajace na drzewie. Jeszcze tylko troche i beda gotowe do zjedzenia.



Tymczasem zadowalam sie tymi ze straganu.
Dzis upieklam z nich eksperymentalne ciasto, bez maki, bez proszku do pieczenia. Za to pelne aromatu i mocno owocowe. Pyszne na zakonczenie lata.



Ciasto amaretti z brzoskwiniami

skladniki:
  • 1kg brzoskwin
  • 175g biszkoptow
  • 150g amaretti
  • 3 jajka
  • 100g cukru
  • 100g mielonych migdalow
  • maslo do smarowania
  • 1 lyzka soku z cytryny
  • 1/2 lyzeczki esensji waniliowej

wykonanie:
Brzoskwinie zaparzamy we wrzatku przez okolo 2 minuty, nastepnie przelewamy zimna woda i obieramy ze skorki. Wyciagamy pestke i jesli owoce sa miekkie to rozgniatamy je widelcem. Ja zmielilam moje blenderem. Do brzoskwin dodajemy sok z cytryny.
Biszkoty i amaretti kruszymy.
Oddzielamy zoltka od bialek. Zoltka ubijamy z 80g cukru. Dodajemy do nich zmielone brzoskwinie i pokruszone ciastka oraz wanilie.
Bialka ubijamy na piane i dodajemy do ciasta.
Tortownice smarujemy maslem i posypujemy dno i boki pozostalym cukrem oraz odrobina zmielonych migdalow. Wykladamy ciasto. Wierzch posypujemy zmielonymi migdalami.
Ciasto pieczemy przez 45 minut w piekarniku nagrzanym do 180°C.
Po upieczeniu pozostawiamy do wystygniecia i jak ciasto bedzie juz chlodne sciagamy obrecz tortownicy.
Posypujemy je cukrem pudrem. Mozemy przybrac brzoskwiniami lub malinami.
Smacznego!

wtorek, 17 sierpnia 2010

Cukiniowy urodzaj i wytrawne crumble



W ostatnim czasie w mojej kuchni goszcza cukinie. Pierwszy raz to warzywo tak bardzo zdominowalo moje gotowanie, ze juz zabraklo mi przeppisow do wyprobowania. Wszystko za sprawa urodzaju na dzialce moich Rodzicow.
Gdy na wiosne Mama posiala cukinie cieszylam sie jak dziecko. Myslalam, ze w koncu bede miala jej pod dostatkiem i to z wlasnego ogrodu. Nie sadzilam wtedy, ze ten dostatek bedzie tak doslowny.
Za kazdym razem gdy zjawiamy sie na dzialce i sprawdzamy cukiniowe plony trudno nam uwierzyc, ze tyle tego jest. One niemal rosna w oczach. Ostatni okaz byl tak wielki, ze nie miescil sie do dosc sporej torby. Zapewne przeoczylismy ja poprzednim razem i stad takie jej rozmiary. Ja osobiscie lubie gdy cukinia nie jest zbyt duza, ale w tej sytuacji czy duza czy mala i tak laduje w mojej kuchni. Nasze cukiniowe plony dobrze tez poznaly wszystkie kolezanki Mamy, bo i One sa hojnie obdarowywane po kazdej naszej wizycie na dzialce.
Z racji tego urodzaju dzis musial pojawic sie przepis cukiniowy. Wypatrzylam go w mojej ulubionej francuskiej gazecie Maxi cuisine, z ktorej juz nie raz prezentowalam tu przepisy. Mam wiec nadzieje, ze i Wam przypadnie do gustu moja propozycja.



Crumble z cukini

skladniki:
700g cukini
150g serka kremowego naturalnego
1 cebula
2 szczypty kuminu
2 galazki miety
1 lyzka tymianku
sol, pieprz
80g maki pszennej razowej
100g masla
40g zmielonych orzechow laskowych
oliwa z oliwek

wykonanie:
Na oliwie z oliwek podsmazamy posiekana cebule. Gdy sie lekko zeszkli dodajemy pokrojona w talarki cukinie oraz tymianek i kumin. Wszysko dusimy okolo 10 minut. Nastepnie dodajemy posiekana miete i serek. Wszystko razem mieszamy i doprawiamy sola i pieprzem.
Wszystko przekladamy do naczynia do zapiekania.
Z maki, zmielonych orzechow i masla zagniatamy kruszonke. Mozemy ja doprawic delikatnie pieprzem.
Gotowa kruszonke rozsypujemy na cukini.
Calosc zapiekamy w piekarniku w temperaturze 200°C przez okolo 20 minut.
Smacznego.

Uwagi: Moim zdaniem kruszonki bylo zbyt wiele co mnie osobiscie denerwowalo. W oryginalnym przepisie bylo wiecej maki w kruszonce, ja zmniejszylam jej ilosc, ale i tak jak dla mnie kruszonki bylo za duzo i byla zapychajaca. Cala potrawa zas byla pyszna.
Zamiast zwyklego kremowego serka mozna uzyc serka koziego.

zrodlo: Maxi cuisine N°59 2010

wtorek, 10 sierpnia 2010

Kilka wspomnien i malinowy deser



Tegoroczne lato jest dla mnie inne niz zwykle. Lipiec przeminal w oka mgnieniu i byl bardzo pracowity. Swiadczy o tym sam fakt, ze na blogu prawie nic nie opublikowalam. W natloku codziennych obowiazkow jakos nie starczylo mi czasu na nowe przepisy. Na stole pojawialy sie rzeczy dobrze nam znane, latwe i szybkie w przygotowaniu.
Ostatnie dni lipca zas przeznaczylismy na wakacje, ktore staly pod haslem "sentymentalnej podrozy do Francji". Tym razem jako turysci powrocilismy w dobrze nam znane strony i chcelismy spojrzec na nie zupelnie innym okiem.



Odwiedzilismy miejsca, ktorych nam brakowalo, z ktorymi wiazaly sie szczegolne wspomnienia. Chcielismy sie nimi nacieszyc, szczegolnie tymi, ktore byly takie wyjatkowe, tylko nasze.



Obowiazkowo tez odbylismy sentymentalna wycieczke do Bruges, magicznego miasta, pelnego turystow, gdzie mimo zgielku odnalezlismy swoj wlasny szlak. Przemierzajac kamieniste uliczki wsluchiwalismy sie w stukot konskich kopyt i delekowalismy sie cudownym aromatem cukru waniliowego i czekolady, ktore unosily sie w powietrzu.



Obowiazkowo tez odwiedzilismy nasz ulubiony sklepik z czekolada, gdzie zostawilismy fortune ;) Ale czekoladzie tak trudno sie oprzec.



Po tych magicznych chwilach spedzonych we Francji przyszla pora zejsc na ziemie i wrocic do swych codziennych spraw juz tu na miejscu.
Nastal sierpien, ktory dla mnie mial byc leniwy i spokojny. Tymczasem nie jest tak do konca leniwie i spokojnie, dni znow uciekaja jak przez palce i z kazda chwila blizej jestesmy jesieni. Dzisiejsza poranna mgla byla zwiastunem konczacego sie nieublagalnie lata. Dzis tez odkrylam, ze nie zrealizowalam polowy przepisow, ktore chcialam wyprobowac tego lata. Dlatego tez szybko postanowilam nadrobic te zaleglosci i razem z Viki wybralysmy sie na targ by kupic swieze, pachnace maliny. Z nich jest nasz dziesiejszy deser, na ktory serdecznie zapraszam.



Deser z malin z biala czekolada i amaretti

skladniki:
200g malin
80g bialej czekolady
200g naturalnego serka homogenizowanego
okolo 10 sztuk ciasteczek amaretti
1 lyzka soku malinowego
1 lyzka cukru
40g orzechow laskowych
20g platkow migdalowych

wykonanie:.

Ciasteczka amaretti kruszymy i wysypujemy na dno szklanek.
Maliny posypujemy cukrem, delikatnie mieszamy i przekladamy do szklanek na ciasteczka.
W kapieli wodnej roztapiamy 50g czekolady. Dodajemy ja do serka razem z sokiem malinowym. Mieszamy i przekladamy na maliny.
Orzechy siekamy i razem z platkami migdalowymi prazymy przez chwilie na suchej patelni. Po przestygnieciu wykladamy je na serek.
Z reszty bialej czekolady za pomoca obieraczki do warzyw robimy wiorki, ktore wykladamy na wierzch deseru.
Deser odkladamy do lodowki do schlodzenia.
Smacznego!

Zrodlo: Maxi cuisine N°59 czerwiec/lipiec 2010

Uwagi: Pierwotny przepis podaje by deser zrobic w wysokich szklankach, ale jak dla mnie bylo to troche niewygodne. Ciezko bylo sie przebic przez orzechy i dotrzec na dno szklaneczek. Ja osobiscie nie lubie jesc takich deserow warstwami, lubie gdy na lyzeczce znajduje sie po trochu z kazdej warstwy. Nastepnym razem zrobie ten deser w nizszych szklaneczkach.
Poza tym ja podusilam lekko maliny widecem by puscily sok i dzieki temu amaretti byly wilgotne.