expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 28 września 2009

Truskawki na pozegnanie lata



Ostatnie w tym roku truskawki trafily do mnie zupelnie przypadkiem.
W piatkowe popoludnie wybralismy sie wszyscy na zakupy owocowo-warzywne na nasza ulubiona ferme. W ostatnich dniach zapanowaly tam prawdziwie jesienne klimaty. Pojawily sie juz dynie, na ktore razem z Viki bardzo czekalysmy. Viki czeka na jeszcze jedna bardzo szczegolna dynie, ktora pojawi sie na skraju pola widocznego z autostrady, a ktora zwiastuje organizowane przez ferme swieto dyni. Na ta wielka, pomaranczowa przyjdzie nam poczekac jeszcze chwile.
Oprcz tego zapanowal prawdziwy urodzaj jablek wszelkich odmian, winogron itp.
Lato powoli sie z nami zegna co widac tu golym okiem. Jednak nim calkiem ustapi miejsca pieknej, kolorowej jesieni ma dla nas niespodzianke. Wlasciwie ta niespodzianke to zrobil nam pracownik fermy, ktory zaproponowal zebysmy sobie poszli na pole polozone tuz za rogiem i nazbierali truskawek. Potraktowalismy to jako atrakcje dla Viki i cala trojka poszlismy na pole. Przed nami rozciagalo sie kilkanascie zagonkow truskawek. W popoludniowym sloncu ich poczerwieniale liscie wygladaly bardzo malowniczo. Nie obiecywalam sobie zbyt wiele, wszak tu na polu pierwszy raz w tym roku poczulam prawdziwa jesien.
W 20 minut pozniej okazalo sie, ze udalo nam sie uzbierac cale pol kilo pieknych aromatycznych owocow. Ich smak byl prawdziwie truskawkowy.
Poniewaz te truskawki to nie lada zdobycz postanowilam, ze beda wspanialym dopelnieniem mini serniczkow, ktore wlasnie upieklam.



Mini serniczki
z przepisu Dorotus z blogu "Moje wypieki"

skladniki:
120 g ciastek digestive lub innych pelnoziarnistych
60 g roztopionego masla
800 g twarogu, zmielonego przynajmniej 2-krotnie
1 łyzka ekstraktu z wanilii
3 jajka
120 g cukru pudru
dowolne owoce do dekoracji

wykonanie:
Ciastka pokruszyc i wymieszać z roztopionym maslem.
Twarozek, wanilię, jajka, cukier zmiksować na gladka mase.
Forme do muffin wylozyc papilotkami. Na dno kazdej wysypac ciasteczka, na to nalozyc mase serowa.

Piec około 25 minut w temperaturze 160ºC. Przestudzic, wlozyc do lodowki na co najmniej kilka godzin, a najlepiej na cała noc. Podawac z owocami.

smacznego!

sobota, 26 września 2009

Szybki kurczak z jablkami



Co za dzien! Od rana jestem w biegu, mam jeszcze tyle spraw do zalatwienia, a to przeciez sobota. Powinnam sie relaksowac jak zwykle w sobote, bo przeciez wiekszosc waznych spraw zalatwiam w tygodniu, ale nie dzis.


Do kuchni tez praktycznie wpadlam jak po ogien.
Przechodzac przez salon, po drodze, z wielkiej misy na owoce zabieram jablka. Wygladaja uroczo, czerwono-zolte, okragle. Kroje je na pol, a potem znow na pol. Sa dosc soczyste. Na ich widok Viki zaczyna wolac kawaleczek. Ona jest prawdziwa wielbicielka jablek. Musialam Ja powstrzymywac zeby nie zjadla mi wszystkiego, wszak dzis jablka sa czescia naszego obiadu. Wszystko to w ramach Dnia Jablka organizowanego jak co roku przez Tatter.
W pare chwil wyczarowalam pyszny obiad. Nie mialam zbyt wiele czasu na stanie przy kuchni, wiec ten przepis niemal spadl mi z nieba.
Teraz krotki wpis na blogu i znow zmykam do mych obowiazkow. Zatrzymam sie pewnie dopiero wieczorem.




Kurczak z jablkami

skladniki:
3 winne jablka
2 cebule
1 zabek czosnku
4 piersi kurczaka
2 lyzki rodzynek
sol, pieprz, curry
100ml bulionu drobiowego
100ml bialego wina
sok z cytryny
3 lyzki masla
maka do zageszczenia sosu

wykonanie:
Jablka umyc, pokroic na cwiarkti, usunac gniazda nasienne i nastepnie pokroic na mniejsze kawalki. Skropic sokiem z cytryny.
Kurczaka po umyciu i osuszeniu doprawiamy sola i pieprzem i smazymy na 2 lyzkach masla z obu stron. Zdejmujemy z patelni i odstawiamy w cieple miejsce.
Do tluszczu pozostalego ze smazenia kurczaka dodajemy jeszcze 1 lyzke masla i podsmazamy posiekana w kostke cebule i czosnek. Dodajemy jablka, rodzynki i curry i dusimy pare minut, dolewamy bulion i wino. Calosc dusimy okolo 10 minut.
Do sosu dodajemy podsmazonego wczesniej kurczaka. Doprawiamy sola i pieprzem. Dusimy jeszcze 5 minut.
Pdajemy np z ryzem.
Smacznego.

środa, 23 września 2009

Czekoladowa panna cotta, gruszki i kasztany




Coz za piekny poranek, promienie slonca wpadaja do sypialnii. Juz wiem, ze dzis bedzie udany dzien.
Aby miec stuprocentowa pewnosc, ze tak wlasnie bedzie pomyslalam o czyms slodkim co sprawia, ze zawsze jest dobry humor. Panna cotta! Zabralam sie wiec do dziela. Gdy wrocimy z popoludniowego spaceru bedzie juz gotowa :)



W taki cudowny dzien grzechem byloby siedziec w domu wiec razem z Viki i M. idziemy do parku. Viki zaopatrzona w swoje czerwone wiaderko, ktore zwykle zabiera do piaskownicy. Tym razem nie posluzy do robienia babek z pasku. Dzis nazbieramy w nie kasztany.
Slonko migoce miedzy drzewami, oswietla promieniami lezace na ziemi kasztany. Jest ich tak duzo. My zbieramy te najwieksze, najladniejsze. Co jakis czas kolejne spadaja z drzew. Trzeba uwazac na glowy ;)
Po chwili nasze czerwone wiadereczko zapelnia sie po brzegi. Po powrocie do domu Viki zaniesie je do swojej kuchni i przez caly kolejny rok bedzie nas raczyc herbatka z kasztanow albo tortem kasztanowym. Bedziemy sie nimi "zajadac" cala zime, wiosne i lato az do kolejnych zbiorow :)



Czekoladowa panna cotta i gruszki w winie

panna cotta - skladniki
200ml smietanki
100ml mleka
40g cukru
75g gorzkiej czekolady
30ml esensji waniliowej
2 lyzeczki zelatyny

wykonanie:
Smietanke i mleko wlewamy do garnuszka. Dodajemy cukier i esensje waniliowa. Podgrzewamy do chwili gdy cukier sie rozpusci, ale pilnujemy by smietanka sie nie zagotowala. Zdejmujemy z ognia.
Odlewamy 50ml plynu i rozpuszcamy w nim zelatyne. W tym samym czasie w cieplej smietance rozpuszczamy polamana na kawalki czekolade. Dodajemy rozpuszczona zelatyne i dokladnie mieszamy.
Kokijki lub inne miseczki smarujemy maslem, a nastepnie napelniamy je przygotowana smietanka.
Odstawiamy do lodowki na minimum 3 godziny.
Podajemy z gruszkami gotowanymi w winie.
By wyciagnac panna cotte z kokijek wkladamy je na chwile do goracej wody, potrzasamy lekko i wykladamy na talerzyki.

gruszki w winie - skladniki
3 gruszki - dojrzale ale niezbyt miekkie
200 ml czerwonego wina wytrawnego
50ml wody
laska wanilii
30g cukru

wykonanie:
Wino, wode, cukier i przecieta na pol laske wanilii wkladamy do dosc szerokiego garnka. Doprowadzamy do wrzenia.
W tym czasie gruszki obieramy, kroimy na pol i wycinamy gniazda nasienne.
Wkladamy do gotujacego sie wina i na malym ogniu gotujemy okolo 15 minut. Polewamy gruszki od czasu do czasu winem by nabraly ladnego koloru i aromatu wina. Gdy juz beda miekkie zdejmujemy z gazu i pozostawiamy w syropie jeszcze na 5 minut.
Po tym czasie wykladamy na talerzyki.
Mozemy podac je w towarzyswie panna cotty, ale rowniez same z winnym syropem.
Smacznego!

wtorek, 22 września 2009

Placuszki ryzowe z pomidorami



Wlasnie uslyszalam w radio, ze dzis o 23 rozpoczyna sie jesien.
Hmmm... jakos nie spieszno mi do jesieni, no chyba, ze bedzie taka jak kilka ostatnich dni, piekna, sloneczna i w miare ciepla. Lubie wtedy wyjsc z domu i chodzic sobie wsrod drzew, patrzec na spadajace liscie, czuc ich zapach, slyszec szelest pod butami.
W takie dni malo czasu spedzam w kuchni, gotuje raczej prosto i szybko, podobnie jak latem.

Kilka dni temu odwiedzajac naszych znajomych zostalam obdarowana dosc znaczna iloscia cudnych pomidorow. Bylo ich cale mnostwo, o roznych ksztaltach i rozmiarach. Ten pomidorowy akcent na zakonczenie lata bardzo nam sie spodobal. Zajadalismy sie tymi aromatycznymi i pysznymi pomidorami przez caly tydzien. Dodatkowo wykorzystwalam je do roznych potraw. Wczoraj na naszym stole zagoscily placuszki ryzowe z malymi, pelnymi smaku, pomidorkami koktajlowymi. Danie szybkie, proste i lekkie.



Placuszki ryzowe z pomidorami

skladniki:
1 woreczek ryzu
50g maki krupczatki
50g startego parmezanu
1 jajko
0,5 szklanki mleka
sol, pieprz
pol lyzeczki chili
100g pomidorkow koktajlowych
peczek szczypiorku
1 zabek czosnku

wykonanie:
Ryz gotujemy wedlug przepisu na opakowaniu. Odcedzamy i pozostawiamy o wystudzenia.
Make mieszamy z mlekiem, jajkiem, sola i pieprzem na jednolita mase. Nastepnie dodajemy starty parmezan, ryz, szczypiorek i posiekany czosnek. Dodajemy chili. Dokladnie mieszamy.
Pomidorki myjemy i kroimy na pol.
Na patelnie z rozgrzanym olejem wykladamy lyzka placuszki, na wierzchu kazdego ukladamy po 3-4 polowek pomidorkow. Pomidory ukladamy przecieta strona ku gorze i lekko je dociskamy.
Placuszki smazymy na zloty kolor z obu stron.
Podajemy gorace z dodatekiem np salaty.
Smacznego!

wtorek, 15 września 2009

Wyroznienie :)

Kilka dni temu Monia z bloga GastroMonia przyznala mi wyroznienie "One lovely blog award". To moja pierwsza blogowa nagroda wiec cieszy mnie tym bardziej. Chcialam z calego serca podziekowac za to wyroznienie.
Tym samym powinnam wskazac blogi, ktore wedlug mnie zasluguja na taka nagrode, ale przyznam, ze jest to bardzo trudne. Jest wiele blogow, ktore cenie i chetnie odwiedzam. Sa tez takie, ktorych jeszcze dobrze nie poznalam, bo brakuje mi na to czasu.
Mysle, ze to wyroznienie nalezy sie wiec wsystkim tym, ktorzy tworza swe blogi z pasja, poswiecajac im czas i energie :)


poniedziałek, 14 września 2009

Pomidory. Makaron. Cukinia.



Poniedzialkowy poranek przywital nas slicznym sloneczkiem. Jednak o wysokich temperaturach nie ma juz chyba co marzyc. Kiedy rano szlysmy z Viki do przedszkola bylo chlodno i dobrze, ze mialysmy juz cieplejsze kurtki.
Ja jednak lubie taka pogode, chlodne i sloneczne poranki zapowiadaja sliczna jesien, pelna cieplych barw. Viki czeka juz na spadajace liscie i nasze rodzinne wyprawy do parku. Uwielbiamy te wyglupy na dywanie uslanym z kolorowych lisci, podrzucanie ich do nieba, a potem podziwianie jak spokojnie opadaja w dol.
Poki co jednak w kuchni chce zatrzymac lato jak najdluzej. Juz ostatnio o tym pisalam. Korzystam wiec jeszcze z darow lata. W mojej kuchni ciagle goszcza pomidory, cukinia, baklazany.
Dzis od samego rana myslalam o faszerowanej cukini. Ta mysl nie dawala mi spokoju. Szczesliwie cukinie kupilam w weekend na mojej ulubionej fermie. Pozostalo wymyslic jeszcze farsz, lekki, pelen smaku i aromatu. Cos co bedzie sie dobrze komponowalo z zapieczona cukinia.
A efekt moich cukiniowych rozmyslan wyglada tak:



Cukinia faszerowana pomidorami

skladniki:
3 cukinie
3 duze pomidory
50g drobnego makaronu
1 cebula
1 zabek czosnku
2 lyzeczki koncentratu pomidorowego
sol, pieprz
tymianek
2 lyzki oliwy z oliwek
parmezan
oliwa do posmarowania foremki

wykonanie:
Cukinie myjemy, kroimy na pol po dlugosci. Z cukini wydrazamy srodek pozostawiajac boki o grubosci 1 cm. Solimy srodek by cukinia puscila sok i po okolo 10 minutach odlewamy go.
W tym czasie na oliwie z oliwek podsmazamy posiekana cebule i czosnek. Pomidory obieramy ze skorki, kroimy w kostke. Najlepiej gdy pomidory sa miazszyste, jesli nie to pozbawiamy je pestek, a w kostke kroimy tylko miazsz. Dodajemy pomidory, koncentrat i surowy makaron na patelnie. Dusimy wszytsko okolo 10 minut. Doprawiamy sola, pieprzem i tymiankiem.
Gotowym farszem napelniamy cukinie. Ukladamy je na wysmarowanej tluszczem blaszce i zapiekamy w piekarniku 20-25 minut w temperaturze 180°C. Przed koncem zapiekania posypujemy cukinie startym parmezanem.
Podajemy na cieplo.
Smacznego!

środa, 9 września 2009

Fasolka, pomidory, tarta.



Gdy sie wyprowadzilam z domu wsrod wielu innych rzeczy dostalam od mojej Mamy foremke do tart. Mama kupila ja przypadkiem, nawet sie nie zastanawiala komu i do czego ona bedzie sluzyc. Zapytana czy chce do czegos taka foremke odpowiedzialam bez namyslu, ze bardzo chetnie. Dopiero pozniej zaczelam rozmyslac co ja w niej bede robic? No i zrobilam... tarte.
Moja pierwsza tarta byla z porow. Przepis na nia znalazlam w jakiejs gazecie i bylo to cale wieki temu. Od tamtej pory juz nie jedna tarta wyszla spod mych rak. Bywaly rozne, raz lepsze, raz gorsze. Ta ostatnia zdecydowanie zalicza sie do tych lepszych :)

W mojej malej Rodzinie wszyscy lubia fasolke, a juz najwiekszym fanem jest moja Coreczka. Ona pochlania fasolke zolta i zielona, gotowana bez dodatkow i taka z bulka tarta. Robiac ta tarte pomyslalam wlasnie o Niej. Wiedzialam, ze na widok placka, bo tak wlasnie nazywa tarty moja Viki, z duza iloscia zielonej fasolki zaswieca sie Jej oczy. Ale oczy zaswiecily sie nie tylko Jej, bo ta tarta sprawila tez wielka radosc Polowkowi, ktory zachwycal sie prawie kazdym jej kesem.



Tarta z zielona fasolka

skladniki:
gotowe ciasto francuskie
250g zielonej fasolki
okolo 8 suszonych pomidorow
kulka mocarelli
2 jajka
3 galazki tymianku
sol, pieprz
parmezan do dekoracji

wykonanie:
Smarujemy oliwa foremmke do tart i wykladamy ja ciastem francuskim. Na ciescie kladziemy papier do pieczenia i wysypujemy groch. Tak przygotowane ciasto podpiekamy okolo 10-15 minut w piekarnku nagrzanym do 200°C.
Fasolke myjemy, kroimy na mniejsze kawalki i gotujemy w osolonej wodzie az bedze jedrna. Odsaczamy.
Mocarelle kroimy w kostke. Pomidory odsaczamy z oliwy i kroimy je w paseczki.
Ser, fasolke i pomidory laczymy z roztrzepanymi jajkami, dodajemy listki tymianku oraz pieprz i ewentualnie sol. Calosc wylewamy na wystudzone ciasto i ponownie wkladamy do piekarnika az do chwili gdy jajka sie zetna, a ser ladnie zapiecze.
Przed podaniem tarte ozdabiamy tartym parmezanem.
Smacznego!

wtorek, 8 września 2009

Zatrzymac lato



Zaloze sie, ze nie ja jedna chcialabym zeby lato trwalo jak najdluzej. Nieublagalnie jednak zbliza sie jesien. Dzis za oknem jest piekne slonce, ktore grzeje z calej mocy, ale jeszcze kilka dni temu aura byla prawdziwie jesienna. Wychodzac z domu trzebabylo ubrac sie cieplej i koniecznie zaopatrzyc sie w parasol.
W taki wlasnie ponury dzien pomyslalam jak bardzo zal mi, ze lato sie juz konczy. Chcialam jeszcze przez chwile moc cieszyc sie jego urokami. Poszlam do kuchni i pod wplywem tej tesknoty przygotowalam przepyszne tarteletki z cukini.
Niestety ten brak slonca sprawil, ze moje zdjecia sa dosc ponure i daleko im do idealu.
W tym roku cukinia bardzo czesto goscila w moim domu. Az trudno w to uwierzyc, ale jeszcze rok temu nie zaliczalam sie do jej fanow. Alez ja bylam glupia! Cukinia to w tej chwili jedno z moich ulubionych warzyw. Do tego daje tyle mozliwosci. Chce sie wiec cieszyc nia jak najdluzej.



Tarteletki z cukinia

skladniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego
1 duza cukinia
1 zabek czosnku
1 cebula
1 pomidor
1 jajko
50g sera gouda - startego na duzych oczkach
sol, pieprz
okolo 0,5 lyzeczki chili
tymianek
oregano

wykonanie:
Tarteletki wykladamy ciastem francuskim, na ktorym ukladamy papier do pieczenia, wysypujemy np grochem i tak podpiekamy okolo 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200°C.
W tym czasie robimy farsz.
Cukinie scieramy na tarce o duzych oczkach, solimy i odstawiamy na okolo 10 minut by pusciala sok. Odsaczamy ja.
Na patelnii podsmazamy pokrojona w kostke cebule i posiekany czosnek. Calosc dodajemy do cukini.
Z pomidora sciagamy skorke i wydrazamy pestki. Kroimy w kostke pozostaly miasz i rowniez dodajemy do cukini.
Doprawiamy chili, pieprzem, dodajemy ziola, starty ser i dobrze roztrzepane jajko. Dokladnie mieszamy. W razie potrzeby solimy, ja nie solilam poniewaz cukinia byla juz wystarczajaco slona.
Wystudzone tarteletki napelniamy farszem i ponownie wkladamy do piekarnika. Zapiekamy az do chwili gdy jajko sie zetnie.
Smacznego.

sobota, 5 września 2009

Slimaki lubia deszcz



Upieklam wczoraj buleczki. Takie pulchne i slodkie slimaki. Pomyslalam, ze beda idealne do popoludniowej kawy albo raczej herbaty, bo ja kawy nie pijam po poludniu.
Ciesze sie bardzo z tych buleczek, bo upieklam je w ramach Weekendowej piekarni :) To juz 41 edycja, a ja wzielam w niej udzial zaledwie drugi raz. Marzyl mi sie chleb, ale ja chyba jeszcze nie dojrzalam do tego by zmierzyc sie z zakwasem. Wszystko jeszcze przede mna.

Po buleczkach dzis juz sladu nie ma. Nie dziwi mnie to wcale, bo byly bardzo smaczne.
W taki pochmurny dzien jak miniony piatek smakowaly wybornie. Od rana deszcz lal sie z nieba strumieniami. Viki zadowolona, bo do przedszkola poszla w kaloszach. Ja juz mniej, bo mialam nadzieje, na piekny, sloneczny dzien, a slonce jakos nie mialo sily przebic sie przez ta gruba warstwe chmur.
W takie deszczowe dni slimaki ochoczo wypelzaja z kryjowek i zawsze gdy idziemy z Viki na spacer to wypatrujemy ich na chodniku. Nigdy nie dajemy im sera na pierogi, bo u nas twarog to rarytas. Ale one i tak chetnie pokazuja nam swoje rogi.
Gdy zabieralam sie za pieczenie moich slimakow zastanawialam sie czy beda sliczne z rogami czy moze jakies zakalce zamknete w skorupkach. Wyszly takie:



Buleczki Chelsea
cytuje za Ania z "Mojej malej kuchnii"

skladniki:
nadzienie:
50 gr miękkiego brązowego cukru
50 gr zwykłego cukru
50 gr masła miękkiego
skórka otarta z 1/4 cytryny
1/4 łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej lub cynamonu
100 gr małych, ciemnych rodzynek

ciasto:
150 gr mąki pszennej zwykłej
300 gr mąki pszennej chlebowej
1 łyżeczka drobnej soli morskiej
75 gr mleka (temperatura pokojowa)
75 gr wody (temperatura pokojowa)
2 średnie jajka
50 gr "golden syrup" lub po prostu jasnego miodu
2 łyżeczki świeżych drożdży, rozdrobnionych

+ masło do foremki oraz drobny cukier do posypania

syrop:
150 gr cukru
100 gr wody
Syrop zagotować, gotować 2 minuty i zostawić do wystygnięcia.



wykonanie:
Mieszamy składniki nadzienia (bez odzynek) aż do uzyskania miękkiej masy. Zostawiamy ją w temperaturze pokojowej na czas wyrabiania ciasta.

W dużej misce mieszamy mąki i sól. W drugim naczyniu mieszamy mleko, wodę, jajka, golden syrup (miód) i świeże drożdże. Wlewamy płyn do naczynia z mąką i wyrabiamy do uzyskania miękkiego, lepkiego ciasta. Przykrywamy i odstawiamy na 10 minut.
Smarujemy oliwą stolnicę czy inną powierzchnię na której będziemy wyrabiać ciasto, wykładamy nasze ciasto i wyrabiamy 10 sekund. Kształtujemy gładką kulę. Myjemy i wycieramy naszą miskę z ciasta, smarujemy ją oliwą i przekładamy ciasto do miski na kolejne 10 minut. Jeszcze raz wyrabiamy ciasto na natłuszczonej powierzchni i ukształtowawszy kulkę wkładamy do miski, przykrywamy i odstawiamy na 1 godzinę w ciepłe miejsce (21 - 25 C)

Dan Lepard teraz radzi wyłożyć spód kwadratowej foremki o bokach 30 cm papierem do pieczenia i wysmarować i papier i boki foremki roztopionym masłem. Nasze bułeczki będą miały wtedy charakterystyczny lekko kwadratowy kształt.

Naszą stolnicę lekko posypujemy tym razem mąką i rozwałkowujemy ciasto by uzyskać kwadrat o boku około 35 cm. Naszą masę na nadzienie kruszymy na całej powierzchni ciasta i posypujemy currants (rodzynkami). Następnie zwijamy ciasno od jednego końca jak roladę. Kroimy naszą "roladę" na 9 równych części i układamy te plasterki w foremce (3 rzędy po 3), lub po prostu obok siebie na blasze. Otrzymamy w ten sposób nadziewane ślimaczki. Przykrywamy je ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę.

Nagrzewamy piekarnik do 180 C. Odkrywamy nasze bułeczki, posypujemy po wierzchu drobnym cukrem. Pieczemy na środkowej półce 25 minut, po czym zmniejszamy temperaturę do 170 C i pieczemy dalsze 15-20 minut aż bułeczki nabiorą pięknego jasno brązowego koloru. W między czasie przygotowujemy syrop. Bułeczki po wyjęciu z piekarnika zostawiamy na kratce na 10 minut. Smarujemy je po wierzchu syropem i podajemy jeszcze ciepłe!

Uwagi: Ja zmniejszylam proporcje skladnikow na syrop 100g cukru i 50g wody. Uwazam, ze buleczki same w sobie maja juz duzo cukru wiec mnej syropu wcale im nie zaszkodzi.
Poza tym gdybym robila je drugi raz pokroilabym rolade na wiecej czesci by w ten sposob buleczki byly mniejsze.

Smacznego!

czwartek, 3 września 2009

Male slodkosci na wszelkie smutki



Gdy tylko wrocilam do domu nie moge sobie nigdzie znalezc miejsca. Blakam sie po mieszkaniu, jest tak cicho i pusto. Co jakas czas lezka kreci sie w oku, zastanawiam sie jak radzi sobie moje dziecko? A Ona pewnie swietnie sie bawi.
Gdy rano odprowadzalam Viki do przedszkola pierwszy raz po dwumiesiecznej przerwie, Ona miala swietny humor i chyba juz sie nie mogla doczekac spotkania z innymi dziecmi.
Myslalam, ze nie bedzie chciala wejsc do sali, ze bedzie trzymac sie mojej spodnicy. A tym czasem Viki czula sie ja ryba w wodzie, po chwili nawet powiedziala mi zebym juz sobie poszla do domu.
Z dnia na dzien nasze dzieci staja sie takie samodzielne, nagle dorosna... ech zycie...

Nie ukrywam, ze jest mi troche smutno. Powinnam sie cieszyc, ze powrot do przedszkola byl taki bezproblemowy, bez placzu, dlugiego pozegnania i tesknoty, ale jakos nie umiem.
W takiej chwili mysle sobie, ze na wszelkie smutki i te duze i te male najlepsze bedzie cos slodkiego, cos po czym dobry humor zawsze wraca.



Tiramisu z nektarynka

skladniki:
250g serka mascarpone
200ml smietanki kremowki
50g cukru pudru
2 lyzeczki kawy instatnt
50ml Amaretto
1 nektarynka
okolo 300g biszkoptow
gorzkie kakao do posypania

wykonanie:
Nektarynke lub brzoskwnie sparzamy goraca woda i sciagamy skorke, kroimy na kawalki.
Kawe zalewamy 100ml wrzatku i odstawiamy do wystudzenia. Nastepnie dolewamy Amaretto.
Mascarpone ucieramy z cukrem pudrem. Kremowke ubijamy na sztywno i laczymy z serkiem.
Biszkopty maczamy w kawie i ukladamy na spod szklaneczek. Nastepnie przykrywamy je warstwa kremu, na ktorym ukladamy pokrojone owoce. Czynnosc powtarzamy do wyczerpania wszystkich skladnikow.
Ostatnia warstwe powiniem stanowic krem, ktory posypujemy gorzkim kakao.
Przed podaniem deser chlodzimy w lodowce.
Smacznego!

Uwagi: Skladnikow wystarczylo mi na 4 szklaneczki.
Mysle, ze rowniez gruszki by tu fajnie smakowaly, bo to ze maliny czy truskawki pasuja to raczej oczywiste :)